Jean Godfrey-June, dyrektor ds. urody, Lucky

Jean Godfrey-June, dyrektor ds. urody, Lucky

Moje życie z pięknem… zobaczmy. Powiem tylko tyle, że zawsze chciałem zostać pisarzem. Niezbyt interesowałam się urodą. Kiedy zostałam pisarką, odkryłam, że każdy ma utożsamienie z pięknem. Wiesz, nawet osoba, która mówi: „Nigdy nie noszę makijażu, naprawdę”. całkowicie naturalne ”, mają dużo Neutrogeny, dużo Clinique, wiesz. Jest to coś, w ramach czego ludzie będą rozmawiać o sobie na znacznie bardziej osobistym poziomie. Kiedy byłem na Ona , Przeprowadziłbym wywiady z celebrytami i jeśli zadasz im pytanie typu: „Więc z kim spałeś?”, nie odpowiedzą ci. Ale jeśli zapytasz: „Kiedy po raz pierwszy spróbowałeś eyelinera?”, pomyślą: „ Dobrze …” i opowiedzą Ci o sobie coś bardzo intymnego. To sposób, w jaki ludzie się łączą. To tak, jakbyś był na siłowni i jakaś dziewczyna nakładała tusz do rzęs, a inna pytała: „Co to za tusz do rzęs?”. o mój Boże , To jest takie dobre!' Ludzie są wobec siebie bardzo hojni w kwestii piękna. W ten dziwny sposób ludzie rozpoznają w sobie człowieczeństwo. To znaczy, ludzie mogą spojrzeć na piękno i pomyśleć: „Ach, piękno jest powodem, dla którego w naszym społeczeństwie wszyscy są torturowani i nieszczęśliwi”, ale jednocześnie jest to sposób, w jaki ludzie łączą się w każdej kulturze. Z tego powodu łatwo jest o tym pisać. Wiesz, że? To zawsze jest istotne. Wszystkim zawsze zależy! Chcą wyglądać ładniej – wszyscy chcą!

Pisałem do gazetki szkolnej. Pochodzę z Północnej Kalifornii. Cała moja rodzina jest biologami i ja byłem Więc nie zbliżając się nigdzie do jakiejkolwiek nauki. Ale to zabawne, ponieważ kiedy przeglądam prezentacje na temat długotrwałych naukowych korzyści stosowania określonego kremu do skóry, czuję, jak mój tata – wykłada na Uniwersytecie Stanforda – i myślę: „Gdyby mój tata tego słuchał, jego głowa eksplodowałaby”. Zawsze lubiłem pisać i zawsze kochałem czasopisma. Poszedłem na Uniwersytet Kolorado w Boulder, ponieważ kiedy otwierasz jakiekolwiek czasopismo, na kartkach – wiesz, na kartach subskrypcji, które wypadają? – adres zwrotny to Boulder w Kolorado. Więc naprawdę myślałam, że będę miała staż w np. Mademoiselle Lub Moda kiedy dotarłem do Boulder, gdzie „wydawali te wszystkie magazyny”. Rozpracowanie tego zajęło mi kilka lat. Pomyślałem sobie: „Wiem, że gdzieś tutaj jest… niedługo tu będzie”. To było trochę głupie. Skończyłam studia, zaraz po studiach wyszłam za mąż i przeprowadziliśmy się do Cincinnati ze względu na pracę mojego męża. Początkowo myślałem, że chcę pracować w reklamie i pracowałem w niej przez rok, a potem on awansował i przyjechaliśmy do Nowego Jorku. Pracowałam w tej małej agencji reklamowej i tak robiłam wszystko. Robiłem reklamy na loterię w Ohio, napisałem kopię i w ogóle, bo tam nikogo nie było. Potem przyjechałem do Nowego Jorku, a oni na to: „Tak, będziesz musiał zacząć jako asystent”, a ja na to: „Czy tak bardzo kocham reklamy?”. Ja nie”. Dostałem więc pracę w tym czasopiśmie Wyjątkowe Domy i trzeba było pisać reklamy i artykuły. Było o luksusowych nieruchomościach i wiele się tam nauczyłem. Ciekawe było to, że w przypadku nieruchomości, jeśli nie ma sąsiadów – no wiesz, jeśli jest to dom na wyspie lub w środku Montany, a nie obok czegokolwiek – co miesiąc wystawiono go w innej cenie. To byłoby jakieś 45 milionów, 17 milionów, 65 milionów! Cena, po której sprzedawano, nie zawsze była najtańsza. To coś, co dotyczy sprzedawania czegokolwiek, szczególnie piękna: ludzie mają swoją cenę chcieć zapłacić za coś. Nie zawsze chodzi o jakąkolwiek okazję. Myślę, że jest wiele kobiet, które spotykam, które powiedzą: „Jesteś redaktorką działu urody? Czy próbowałeś kiedyś Crème de la Mer?” A powodem ich zainteresowania nie jest to, że przeczytali jakiś obszerny artykuł opisujący wszystkie jego zalety, ale to, że kosztuje tak dużo, że myślą: „ Co tam jest? I wiecie, mówię: „Uwielbiam Crème de la Mer!”, bo próbowałam i jest dobre. Jednak tym, co może kogoś zainteresować, jest jego cena. To jest ich punkt wejścia. Jestem pewien, że są ludzie, którzy myślą: „Och, słyszałem, że to świetnie działa na oparzenia” lub „To jest niesamowite, jeśli chodzi o przeciwdziałanie starzeniu się”, ale większość ludzi myśli: „ Ojej . Co jest w tych rzeczach? To jest takie drogie!'

To była dość interesująca rzecz, której mogłem się tam nauczyć, ale nauczyłem się wiele o pisaniu i w końcu napisałem dla magazynu branżowego dla architektów i projektantów wnętrz. A moja babcia – byłam z nią bardzo blisko – zawsze pytała: „Kiedy będziesz dla mnie pisać”. prawdziwy taki, który można kupić w kiosku?”. Zacząłem więc pisać artykuły. Wszystkie rady szkoły dziennikarstwa mówią, żebyś napisał propozycję i wysłał ją do magazynu, a ja zamiast tego pomyślałem: „Po prostu napiszę artykuł”. Na przykład, ile więcej wysiłku potrzeba, aby dokończyć artykuł i go napisać głosem magazynu? Ponieważ list – tonacja – w pewnym sensie nie jest zgodny z głosem magazynu. Napisałem więc kawałek dla Magazyn Nowy Jork o artyście i to się rozeszło. A potem napisałem dla niego utwór Condé Nast Traveller . Zawsze daję ludziom taką radę. Nie znam nikogo, kto by to śledził, ale to zdecydowanie moja rada numer jeden w magazynach: napisz artykuł, nie pisz propozycji. Potem miałem znajomego, który pracował w Moda a ona zadzwoniła do mnie i powiedziała: „W ostatniej chwili wypadła historia o urodzie”. Wymyślisz coś w weekend? Wiesz, może by na to spojrzeli. Kto wie?” Odpowiedziałam: „W porządku”, a historia, którą napisałam, dotyczyła wizażystki, która właśnie zaczynała swoją nową linię, i była to Bobbi Brown. To był mój pierwszy artykuł o urodzie. Zacząłem pisać dla Moda dużo, a potem po prostu zadzwoniły do ​​mnie inne magazyny i napisałem – nie wiem dla kogo, może to było Przepych — Napisałam artykuł o alfa-hydroksykwasach i właśnie stałam się „dziewczyną alfa-hydroksykwasu”. Poczułam się jak Kopciuszek, ale w złym tego słowa znaczeniu. Nagle w każdym magazynie pojawiła się informacja: „Potrzebuję artykułu na ten temat”. Nie chciałam o tym pisać, ale każdy weekend i całą noc spędzałam na pisaniu o alfa-hydroksykwasach. Ale mam tam swoje imię, życzenie ! Wszędzie. Zacząłem dużo pisać dla Ona . Pojawiło się stanowisko starszego redaktora i wiedzieli, że podobają im się moje teksty, więc mnie zatrudnili. W ten sposób zostałam pięknością, ale było to dla mnie po prostu łatwe miejsce. Z powodów, które powiedziałem – ludzie się z tym utożsamiają. Ale w tamtym czasie nie było zbyt wielu porządnych pisarzy piszących o pięknie. Dział poświęcony urodzie wyglądał mniej więcej tak: „Oto lista nazw produktów” i zazwyczaj nie miał takiego charakteru, jak reszta magazynu. Dotarłaś do działu z kosmetykami i pomyślałaś: „O, a tu jest lista produktów”. Czuję się, jakby to było w 1994 roku. Wtedy dostałam tę nagrodę. Ona pracę, a rok później zostałam dyrektorką ds. urody.

włosy Ellen Pompeo

byłem w Ona przez około sześć lat, aż do Internetu – aż do roku 2000, kiedy każdy redaktor zajmujący się urodą opuścił firmę, aby wejść na jakąś paskudną stronę internetową. Ja też to zrobiłam i nauczyło mnie to, że taka jestem nie sprzedawca detaliczny. Nie jestem zainteresowany. Weszłam na nieistniejącą już – bardzo szybko – witrynę o nazwie Beautyscene.com. Było to bardzo trudne doświadczenie w realiach pracy w małej firmie, w której nie zna się zasad, i przyzwyczaiłem się do zaufania, że ​​ludzie zapłacą swoje rachunki – i tego typu rzeczy. To było zupełnie inne, bardzo trudne doświadczenie. Więc kiedy Kim France zadzwonił do mnie i powiedział: „Och, nigdy byś nie wyszła”. Zrobiłbyś to? Nigdy nie wrócisz do magazynów” – pomyślałem – „ O mój Boże! Oczywiście, że tak!”. Znałem ją od Ona — była redaktorką felietonów. To było kiedy Mający szczęście zaczynała i była redaktorem naczelnym. Więc jestem tu od początku. A mając piękno w magazynie, zawsze uważałam, że samo mówienie: „To coś nowego” jest bardzo nudne. Wiesz, w modzie to w zupełności wystarczy: „To jest coś nowego?” Wszyscy to noszą? Dobrze!”. Ale jeśli chodzi o urodę, mam wrażenie, że jeśli istnieje produkt, którego używasz od dziesięciu lat, jest to dość wyraźna rekomendacja. Tak, chcę spróbować. [Śmiech] Najstarszy produkt jest w pewnym sensie fascynujący, podobnie jak nowy. Chcesz zobaczyć nowe kolory i niesamowite opakowanie, czy cokolwiek to jest. Ale chcesz też wiedzieć, jaki tusz do rzęs ma ta dziewczyna, która zawsze wygląda fantastycznie, wiesz? Albo są jakieś perfumy, których ktoś używa od dwudziestu lat – chcę wiedzieć, co to za perfumy. Chciałem więc, żeby to uczucie, głos był głosem twojego przyjaciela – wszystkim Mający szczęście to głos twojego przyjaciela. Widziałbyś te prawdziwe dziewczyny, prawdziwe dziewczyny, którymi chciałbyś być – jakąś fajną dziewczynę ze sklepu czy coś takiego, wiesz? Jakaś wspaniała blogerka (śmiech). Ktoś, kto ci powie: „Wow, świetna robota”. I „Czy ona nie jest interesująca?”. Ale ona nie jest tylko modelką, nie mówi tylko: „O tak, po prostu pij wodę i używaj dużo kremu nawilżającego.' Gdzie są prawdziwą osobą i właśnie odkryli te rzeczy i na nich polegają, a ich przyjaciel powiedział ich . Coś w rodzaju tego poczucia wspólnoty. Zawsze chcę tego w sekcji, tak samo jak rzeczy z wybiegu. Widzę rzeczy ze sklepu, widzę rzeczy z apteczki mojego przyjaciela, wiesz? Czuję, że to musi być mieszanka. To było coś, bo mam wrażenie, że wiele działów poświęconych urodzie jest bardzo podobnych – to jest nowe, to jest nowe. I powiedziałbym nawet osobom, które dla mnie piszą, że to nie wszystko. To musi brzmieć: „To jest coś nowego i tak się składa, że ​​jest niesamowicie pochlebne”. Wiesz? Nie może być po prostu: „To istnieje”. Piękno jest jeszcze bardziej osobiste, ponieważ zostaje. Niektóre rzeczy, które masz w swojej szafie, ale nie tak bardzo, jak piękno. Mam rzeczy, których wciąż nie mogę się pozbyć.

Brandona (Holley, Lucky’ego redaktor naczelny) i pracuję nad dalszym rozwinięciem idei społeczności w magazynie, tworząc comiesięczną sekcję pytań i odpowiedzi, w której będę odpowiadać na pytania czytelników. W biurze moja asystentka wystawia wszystko, co przychodzi, i oddziela wszelkie artykuły promocyjne – komunikaty prasowe i wszystko, co się z nimi wiąże. Mam te produkty same w sobie, bo nie trzeba całego opisu, żeby zrozumieć, o co chodzi w tym konkretnym mydle. Nigdy też nie robię notatek na wydarzeniach, bo mam wrażenie, że jeśli tego nie pamiętam, to jakie to może być interesujące? Jeśli będę musiał robić notatki, prawdopodobnie nie zmiażdży to mojego czytelnika. To trochę jak zakupy na moim biurku. Gdybyś chodził po sklepie, coś przykułoby twoją uwagę, bo było ładne, albo dlatego, że miało całą gamę kolorów, milion możliwości wyboru, wiesz? Te same rzeczy, które przyciągają osobę robiącą zakupy, sprawiają, że na coś patrzę. Możesz powiedzieć komuś wizualnie, na przykład: „Och, tak właśnie jest”. ładny !” lub „Wow, to dezodorant, na to wygląda”. ładny —wygląda jak perfumy.’ Albo może to być obietnica czegoś — mogłoby to być, no wiesz, to „oko”. iluminator . Gdybyś stworzył tajemnicę młodości w słoiku, mógłbyś ją wykorzystać – ale trzeba to komuś w jakiś sposób powiedzieć. Więc to jest bardzo podobnie jak powiedziałem, to jest jak zakupy. Raz w tygodniu wszystko sprzątam i redaguję to, co moim zdaniem mogłoby trafić do magazynu, co moim zdaniem jest fajne. Kładziemy to na stole w szafce na kosmetyki, a potem raz w miesiącu wszyscy przez to przechodzimy. Są też rzeczy od moich redaktorów, które też pokochali. A potem w pewnym sensie zawęzimy to do tego, co naszym zdaniem naprawdę powinno się znaleźć Mający szczęście . Zacznę wybierać kilka rzeczy wcześniej – jak widać, mam problem z ustami. Po prostu zawsze chcę czegoś do ust. Muszę go mieć w pobliżu, bardzo go kocham. Więc rzeczy, które lubię, są przy moim komputerze.

Napisałam książkę „Prezent przy zakupie: moja nieprawdopodobna kariera w magazynach i makijażu”, ponieważ chciałam po prostu pozbyć się wszystkich moich wspomnień. Miałem też wiele rzeczy, które nie pasowały nigdzie indziej, o które ludzie zawsze mnie pytali. Wiesz, ludzie cały czas mówili: „Och, czy możesz napisać książkę o urodzie?”. Będziemy mieć dla ciebie scenarzystę”, a ja na to: „Lubię zajmować się pisaniem”. Byłam szczęśliwa, że ​​to zrobiłam, było fajnie i przeżyłam ten niesamowity moment, który z tego wynikał. to było wtedy, gdy ukazała się książka w miękkiej oprawie, Procter i Gamble zadzwonili do mnie i powiedzieli: „Mamy wielką konwencję wszystkich naszych specjalistów od PR z całego świata. Czy byłabyś mówcą i czytała fragmenty swojej książki?” Ponieważ opowiadam o wydarzeniach i tym, jak to jest być redaktorem działu urody, no wiesz, o całej tej sprawie. Więc pomyślałem: „Oczywiście, że przyjdę! To fantastyczne” i dali wszystkim moją książkę. Procter and Gamble ma siedzibę w Cincinnati i być może pamiętacie, że zaczynałem w Cincinnati. Więc zabierają mnie do Cincinnati, dosłownie schodzę do samolotu i mówię: „O mój Boże”. Tutaj zaczynałem swoją karierę. Gdybyś mi powiedział, że polecę do Cincinnati, aby odwiedzić Procter and Gamble – najważniejszą rzecz w tym mieście, której nie mogła nawet dostać ta paskudna agencja reklamowa, w której zaczynałem. jako klient – ​​ja, tuż po studiach, pomyślałbym: „ O MÓJ BOŻE, WYGRAŁEM NA LOTERII! I że przylecę z pracy w magazynie, gdzie byłem redaktorem magazynu piszącym felieton, i że napisałem książkę i dlatego tu przyjechałem… Uświadomiło mi to, że zrobiłem to, co chciałem chciałem zrobić. Robię to, co chcę, i ile osób może to powiedzieć? Niekoniecznie jestem szczęśliwy, gdy widzę stosy produktów, jestem szczęśliwy, gdy widzę jedną rzecz, która mnie ekscytuje. Wiesz, że? Mówię sobie: „Ugh, widzę to, to i tamto”. Oh! Co to jest? To świetna zabawa!”. I podoba mi się to, że mogę pisać. Bardzo lubię pisać, lubię redagować, podoba mi się ich wizualna strona… Po prostu uwielbiam magazyny.

– jak powiedziano ITG

Back to top