Didier Malige, stylista fryzur

Didier Malige, stylista fryzur

Dorastałem w Paryżu. Nie wiem dokładnie, co mnie zainteresowało we włosach. Nie mam pojęcia. Nigdy nie interesowałem się swoimi włosami, bardziej niż ktokolwiek inny w moim wieku. Mój ojciec miał przyjaciela, który był fryzjerem – fryzjerem męskim. Ale nie wiem, czy miał na mnie jakiś wpływ. Dobrze, że moja mama pracowała w klinice weterynaryjnej i jeden z jej klientów był jednym z nich fabuła siostry. Były to dwie siostry, Maria i Rosie, a Rosie miała zwierzęta. Chyba były to małe pudle. A kiedy zdecydowałam się zostać fryzjerką, mama powiedziała: „Och, porozmawiam z Rosie Carita i zobaczę, czy możesz odbyć tam praktykę”. I w ten sposób mniej więcej w ten sposób zaangażowałam się w modę.

Magazyny modowe zaczęłam czytać dopiero w Caricie. Zacząłem tam w połowie lat sześćdziesiątych i nadal mieszkałem z rodzicami. W tamtym czasie był to naprawdę jeden z najlepszych salonów kosmetycznych; Myślę, że pracowało tam może 125 osób. Kobiety, które mogły sobie na to pozwolić, wracały co dwa, trzy dni, żeby coś zrobić. To był zestaw z dokuczaniem i lakierem do włosów – [L’Oreal] Zasilanie sieciowe był wtedy ogromny. Myślę, że we Francji nieco się cofnęli, jeśli chodzi o trendy; krajem wiodącym była zdecydowanie Anglia – każdy chciał zostać fryzjerem, menadżerem lub muzykiem. Ale we Francji nadal był to rodzaj klasyki. W tamtych czasach w przypadku sesji zdjęciowych obowiązywał inny system. Chodziłeś do studia, robiłeś fryzurę i wychodziłeś! Używali dużo lakieru do włosów, robili upięcia, nic się nie ruszało, więc po ułożeniu włosów nie było już nic do roboty. W tamtym czasie modelki miały też większą swobodę w obchodzeniu się z włosami – same mogły je poprawiać. Nie było to tak precyzyjne jak teraz; było to środowisko mniej kontrolowane.

Potem poszłam do innego naprawdę dużego salonu o nazwie Jeana Louisa Davida . On także pochodził z Carity. Tak naprawdę nigdy nie miałem żadnych klientów; Pomagałam innym fryzjerom. Myślę, że kiedy zaczynasz coś nowego, chcesz po prostu skopiować, nauczyć się. Dopiero potem zaczynasz mieć własne pomysły. Mniej więcej w tym czasie zaczęło być zapotrzebowanie na fryzjerów do pracy w magazynach i od tego zacząłem. Zawsze pracowałam głównie przy sesjach zdjęciowych. Myślę, że po pierwsze łatwiej jest zrobić fryzurę osobie, która ma 18, 20 lat i jest piękna, niż osobie, która ma 50 lat i nie jest już taka świeża! [śmiech] A w salonie zawsze jest polityka – klient przechodzi od jednego fryzjera do drugiego i robi się bardzo nerwowo. Niezbyt mnie ta polityka interesuje. W tamtym czasie niewiele osób zajmowało się tym, czym się zajmuję – była tam grupa z Włosy Mody . To nie była walka między sobą, jak teraz! Dlatego bardzo szybko zacząłem współpracować z Helmutem Newtonem, Bobem Richardsonem i od czasu do czasu Guyem Bourdinem. Mam na myśli naprawdę bardzo dobrych ludzi. Zawsze lubiłem pracować z Bobem Richardsonem. Po pierwsze, nie mówiłem zbyt dobrze po angielsku, więc bardziej chodziło mi o obserwowanie, słuchanie i sprawdzanie, co można uzyskać z rozmowy. Nie było zbyt wiele komunikacji werbalnej. Chodziło raczej o nazwanie filmu, jako odniesienie. Był artystą i wszyscy modele byli zainteresowani nim i jego zdjęciami. Zawsze był dla mnie niezwykle miły. Gdybyś tylko mieszkał we Francji tak jak ja, jego świat był taki dziwny – trochę jak hippisi z kartami kredytowymi. To był bardzo tajemniczy świat. Teraz widzę Terry'ego jako dorosłego, a wtedy znałem go, gdy miał trzy, cztery lata. Jego wychowanie było całkowicie liberalne w porównaniu z francuskim dzieckiem w jego wieku. Mieli fiata 500, czyli malutkie samochodzik, a on zawsze musiał dzielić go z wielkim pudlem, jak pudel królewski. I zawsze musiał siedzieć z tyłu z pudlem. Potem zacząłem przyjeżdżać do Ameryki na początku lat siedemdziesiątych, może w 1973 roku. Na początku pracowałem głównie dla Mademoiselle i Glamour. Zdecydowanie najzabawniejszym magazynem była Mademoiselle. Mieli naprawdę fajnych redaktorów, na przykład Deborah Turbeville. Każdy miał osobowość – ten wygląd Annie Hall, który pochodzi od Mademoiselle. Wszyscy redaktorzy byli tak ubrani. Coś w rodzaju bohemy. Zanim zacząłeś pracować dla Vogue’a jako fotograf, musiałeś pracować dla Mademoiselle i skończyć studia. Jasne, że już tak nie jest. W tamtym czasie w Vogue była to Polly Mellen, a ja nigdy nie byłam całkowicie częścią jej zespołu. Kolejną osobą, z którą naprawdę miło mi się pracowało, jest Bruce Weber i Patrick Demarchelier.

Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że fotografowie mają bardzo wyrobione zdanie na temat tego, jak powinna wyglądać kobieta. Niektóre dają ci trochę więcej swobody niż inne, ale zdecydowanie postrzegają kobietę w jeden sposób. Helmutowi zdecydowanie podobał się pewien styl kobiety. Zawsze był to ten sam typ kobiety. Może mieć krótsze włosy, może mieć dłuższe włosy, ale zawsze była to kobieta, która codziennie chodzi do fryzjera, która tak naprawdę nie ma żadnego zajęcia poza, jak to się nazywa, może opiekowaniem się pewnymi mężczyznami. [śmiech] Albo bycie pod opieką. Aby zrobić taką fryzurę, trzeba być bardzo dobrym technicznie. A jeśli spojrzysz na jego książki, zauważysz, że jest tam kilka naprawdę dobrych fryzur – jedna książka zatytułowana Pages from the Glossies, zebrała wszystkie jego artykuły redakcyjne i umieściła je w jednej książce. Jest tam kilka naprawdę dobrych rzeczy. Steven Klein ma swój pomysł na kobietę, a Inez [van Lamsweerde] ma pomysł na kobietę, która może jest trochę do niej podobna. Ale fotograf zdecydowanie musi być Twoim najlepszym przyjacielem tego dnia. Dobrze jest wiedzieć wcześniej coś o zdjęciach, kto będzie na nich, jaki jest ich kierunek. Zawsze miło jest wiedzieć, jakie to będzie uczucie i czy będziesz pracować na zewnątrz, czy wewnątrz. A kiedy już tam będziesz, dobrze jest porównać pomysły, ale niektórzy ludzie rozmawiają, mówią i mówią, ale to nie zajdzie daleko. Niektórzy fotografowie pokazują Ci zdjęcie i mówią: „To jest to, czego chcę”, ale z drugiej strony Twoja interpretacja może być nieco inna. Ostatecznie w pracy zawsze widać Twoją osobowość. Jest obszar wolności.

Lubię robić przedstawienia; Chciałbym zrobić więcej. To naprawdę reprezentuje pracę fryzjera. A ponieważ te zdjęcia są wykorzystywane przez magazyny jako odniesienie do sezonu, to naprawdę stawia Cię w innej sekcji. Spędziłem kilka naprawdę dobrych sezonów z Proenzą. Praca z nimi była świetną zabawą. Ale nie jest łatwo sprawić, by 35 czy 40 osób wyglądało dobrze. Czasem przyjeżdżają na piętnaście minut przed występem i trzeba się upewnić, że zespół ma mnóstwo energii i będzie tam, kiedy będzie potrzebny. Wiesz, na występy musisz znaleźć zespół ludzi, którzy zrobią z tobą fryzurę. Mam na myśli ludzi takich jak Luigi [Murenu] i Guido, którzy mają w Paryżu około 40 osób, z którymi chcą pracować. Ale to, co podziwiam, to to, jak dobrze zrobione są włosy. Żelowy trend w tym sezonie nie był dla mnie niczym nowym, ponieważ przez wiele lat współpracowałam z Helmutem Langiem i mniej więcej tak robiliśmy dla Helmuta Langa: zawsze część na boku lub część na środku i kucyk. Trendy są zawsze reinterpretowane. To znaczy, podobnie jak fryzura Prady, mogłoby to być coś, co zrobiliśmy w latach 70., ale on [Guido] ma niesamowity zespół i zawsze jest świetnie wykonany. To tak jakby zamiast jednego małego kokka mieć dwa warkocze.

Trudno mi powiedzieć, czy mam „styl podpisu”; Myślę, że musisz zapytać inną osobę! Ale myślę, że to coś, co nie jest sztywne, coś, co jest przystępne. Jeśli chodzi o zdjęcia, czasami lubię robić rzeczy nieco ekscentryczne. Ale dla mnie trudno jest postrzegać włosy jako coś, czego nie można dotknąć. Włosy powinny być bardziej luźne, a nie zbyt mocne. Często dotykam włosów. Wiesz, to jest jak ze stylistą – niektórzy dotykają sukienki, niektórzy wysyłają swoich asystentów, żeby ją dotknęli, a niektórzy w ogóle jej nie dotykają i odpuszczają. Zawsze lubię mieć jakiś „dotyk”. Jakiś czas temu zadzwonił do mnie Frederic Fekkai i powiedział, że chciałbym z tobą pracować i chciałbym, żebyś nauczył niektórych moich ludzi tego, co wiesz. W tym czasie też robiłem trochę zdjęć, więc przez jakiś czas robiłem kilka zdjęć dla Frederica. Używam jego produktów od wielu lat, a on ma tak wiele różnych. Lubię Spray z falami Marine Beach dużo – sprawia, że ​​twoje włosy stają się trochę kędzierzawe. Jest też Jedwabiście proste serum o gładkim wykończeniu, które nie wymaga prasowania , dzięki któremu Twoje włosy będą bardzo lśniące. Obydwa nadają włosom teksturę, która mi się podoba. Ale myślę, że teraz jest o wiele więcej eksploracji koloru niż fryzury. Większość kobiet ma długie włosy. Lubię robić krótkie włosy; Mam na myśli, że dla nas [fryzjerów] obcinanie włosów to świetna zabawa!

– jak powiedziano ITG

Back to top